MS Office 2013 - kilka luźnych spostrzeżeń
: wt gru 03, 2013 8:54 pm
Nie tak dawno miałem chwilę podziałać z MSO w wersji 2013. Czas mojej zabawy to około 1,5 h, miałem za zadanie przekonwertować kilka dokumentów z własnościowych formatów Microsoftu na otwarte. Głównie arkusze o lżejszym stopniu skomplikowania. Przy okazji spojrzałem jak całość prezentuje się w działaniu. Jak w temacie - są to luźne, indywidualne spostrzeżenia.
Pierwsze co rzuciło się w oczy to integracja z chmurą (konto Microsoft) i wprowadzenie większej ilości interfejsu Metro. O ile to drugie to dopiero początek zmian i jasne jest, że jest to wprowadzane tam, gdzie to możliwe, o tyle integracja z chmurą - tak bardzo wyeksponowana - jest dużą przesadą. Mam jakieś wrażenie, że pakiet zaczyna tracić pewną uniwersalność. W Wordzie pod menu kontekstowym jest możliwe wyszukanie zaznaczonego słowa w Bingu (!). Dla mnie to przesada, której nawet nie można wyłączyć. Kierunek niepokojący.
Boczny pasek. W Excelu gros opcji uruchamia boczny pasek, trochę na wzór tego "Apaczowskiego". Nie jest on może tak scentralizowany, ale jednak. Problemem jest to, że gros w tym przypadku oznacza burdel. Część okien została już przerzucona do bocznej szpalty (np. edycja wykresów odbywa się tylko w bocznym pasku), ale sporo dysponuje starymi "oddzielnymi" (okno fontów, okno formatowania komórki itp.) i dobrze znanymi oknami. Ewidentnie brakuje tu spójności, ale widocznie MS na przeprojektowanie UI zostawił sobie następne wydania (!?). Nie jest to złe, ale ewidentnie projektowane pod proporcje 16:9 16:10 etc. no i duże przekątne ekranów. Dla mnie oznacza to przesiadkę na większą powierzchnie monitora, bo z 5:4 proporcji zrezygnować nie potrafię :)
Flat design. Trend znany, który zaczął się od sieci, ale tutaj faktycznie MS nieźle się postarał. Nie ma jakiś większych zgrzytów. Dla mnie kolorystyka przycisków, ich wizualna strona jest odrobinę pstrokata, ale to kwestia estetyki i przyzwyczajenia. W LO do przeprojektowania pasek z arkuszami. W najnowszym Excelu poruszanie się (edycja strukturalna) między arkuszami (szczególnie ich dużą ilością) to bajka. Efektownie wygląda dynamiczna zmiana ilości kolumn i wierszy w Excelu. Bajer, ale robi wrażenie ;)
No i Kowalski będzie płakać, zobaczy flat design i będzie marudził nad LO, że "brzydkie GUI". Nie mniej owe brzydkie GUI w Windowsie bardziej rzuca się w oczy niż w Linuksie i OSX.
Tabele zwykłe, przestawne - tutaj zawsze Excel stał nieźle i fakt - udoskonalono to jeszcze bardziej. Identycznie sytuacja ma się z tworzeniem wykresów i formatowaniem warunkowym. Choć już np. edycja wykresów - w moim przekonaniu - zajmuje trochę więcej czasu.
ODF. Excel nieźle sobie radzi z otwieraniem. Perfekcji nie ma. Lekkie problemy wstępują z obramowaniem.
Na Worda tylko zerknąłem, więc jakiegoś porównania zrobić nie mogę. Próbowałem pootwierać trochę plików PDF w Wordzie (intensywnie podkreślana nowość) i jest cienko. Nawet proste tabele i nieskomplikowane formatowanie sprawia Wordowi problem. O wiele lepiej sobie radzi LO Draw (nie wspominając o hybrydowych PDF-ach LO).
Rzeczy, które irytują to mnóstwo dodanych opcji z gradientami, poświatą, wypełnieniem, renderowaniem 3D, cieniami, "efektownymi efektami" dla fontów, rysunków, tabel etc. Irytują w takim sensie, że będą stanowić problem dla alternatywnych pakietów (w skrócie: kompatybilnością). Jakieś "poświaty" to nie jest to czego oczekuję, tym bardziej, że efekty dosyć kiczowato wyglądają i już widzę setki dokumentów Kowalskiego z "cool" efektem ;), które w jego mniemaniu będą dodawać polotu i wyróżniać się :/
Wstążkę można chować, jest opcja dynamicznego działania, ale to dalej - mówiąc eufemistycznie - jest odrobinę za sztywne w konfiguracji. Tu LO jest o krok do przodu - po prostu mniej klikania. Choć coraz więcej poleceń w MSO jest wrzucane pod kontekstowe menu.
Działałem na Windowsie numer 7 i w porównaniu do Office'a w wersji 2010 ten najnowszy uruchamia się znacząco dłużej (szczególnie, gdy mowa o zimnym stracie).
Ogólne wrażenia?
Niezłe. MSO stawia na integrację, to widać. Pytanie tylko co dalej, bo też już dochodzi do ściany, po której przekroczeniu będzie ciężko coś wymyślić i usprawnić tak aby... nie pogorszyć produktywności, intuicyjności. Żeby było jasne - jestem raczej konserwatywnym użytkownikiem i interfejs Metro jest dla mnie pomyłką (podobnie jak "dotykowość" w telefonach), która nic nie usprawnia poza tym, że wymaga większej ilości sprzętu do obsługi i jest komplikacją dla programistów - choć dla nich to nie problem, bo oni są raczej dobrze opłacani.
No i problem podstawowy - cena. Ponad 400 zł dla Kowalskiego i 800 zł dla firm jest ceną zaporową. Szczególnie dla Kowalskiego, który co tu dużo mówić - chce po prostu korzystać z możliwości nowoczesnych pakietów biurowych. MSO 2007-2010 były bardziej przełomowe i obleczone w nowe funkcje, a kosztowały o wiele mniej. Jestem tylko ciekawy ceny następnego wydania MSO :) Choć w jednym i drugim profilu klienta - cena działa na korzyść LO/AOO tym bardziej, że...
Muszę przyznać, że w LO kompatybilność z formatami MSO cały czas jest poprawiana i nie są to marketingowe gadki. Na 12 plików xlsx, które przekonwertowałem wszystkie zostały bez większych zgrzytów prawidłowo wyświetlone w LO. Jest w tym względzie postęp - bez dwóch zdań. Szkoda tylko, że MSO jest tak niechętny otwartym formatom.
Jeśli dotarliście do końca moich wywodów, to konkluzja będzie optymistyczna: Alternatywne pakiety radzą sobie wcale nie gorzej i jeśli nie zabraknie kasy i chęci to wcale nie są na straconej pozycji. Podczas działania w MSO 2013 momentami miałem wrażenie, jak to się mówi w angielskim - some-bloated - choć MS konsekwentnie ulepsza swój produkt, to i tak różnice między pakietami biurowymi w kontekście konkretnych zadań i efektów cały czas są zbliżone - wbrew narzekactwu na LO/AOO i reszty alternatyw.
Jak to mówił mój nauczyciel wychowania fizycznego - w lekkiej atletyce lepiej być tuż za pierwszym zawodnikiem niż cały czas prowadzić. Coś jest na rzeczy ;)
Miłego czytania, a do wypróbowania MSO 2013 zachęcam, ot choćby po to, aby świeższym okiem spojrzeć na alternatywy :)
Pierwsze co rzuciło się w oczy to integracja z chmurą (konto Microsoft) i wprowadzenie większej ilości interfejsu Metro. O ile to drugie to dopiero początek zmian i jasne jest, że jest to wprowadzane tam, gdzie to możliwe, o tyle integracja z chmurą - tak bardzo wyeksponowana - jest dużą przesadą. Mam jakieś wrażenie, że pakiet zaczyna tracić pewną uniwersalność. W Wordzie pod menu kontekstowym jest możliwe wyszukanie zaznaczonego słowa w Bingu (!). Dla mnie to przesada, której nawet nie można wyłączyć. Kierunek niepokojący.
Boczny pasek. W Excelu gros opcji uruchamia boczny pasek, trochę na wzór tego "Apaczowskiego". Nie jest on może tak scentralizowany, ale jednak. Problemem jest to, że gros w tym przypadku oznacza burdel. Część okien została już przerzucona do bocznej szpalty (np. edycja wykresów odbywa się tylko w bocznym pasku), ale sporo dysponuje starymi "oddzielnymi" (okno fontów, okno formatowania komórki itp.) i dobrze znanymi oknami. Ewidentnie brakuje tu spójności, ale widocznie MS na przeprojektowanie UI zostawił sobie następne wydania (!?). Nie jest to złe, ale ewidentnie projektowane pod proporcje 16:9 16:10 etc. no i duże przekątne ekranów. Dla mnie oznacza to przesiadkę na większą powierzchnie monitora, bo z 5:4 proporcji zrezygnować nie potrafię :)
Flat design. Trend znany, który zaczął się od sieci, ale tutaj faktycznie MS nieźle się postarał. Nie ma jakiś większych zgrzytów. Dla mnie kolorystyka przycisków, ich wizualna strona jest odrobinę pstrokata, ale to kwestia estetyki i przyzwyczajenia. W LO do przeprojektowania pasek z arkuszami. W najnowszym Excelu poruszanie się (edycja strukturalna) między arkuszami (szczególnie ich dużą ilością) to bajka. Efektownie wygląda dynamiczna zmiana ilości kolumn i wierszy w Excelu. Bajer, ale robi wrażenie ;)
No i Kowalski będzie płakać, zobaczy flat design i będzie marudził nad LO, że "brzydkie GUI". Nie mniej owe brzydkie GUI w Windowsie bardziej rzuca się w oczy niż w Linuksie i OSX.
Tabele zwykłe, przestawne - tutaj zawsze Excel stał nieźle i fakt - udoskonalono to jeszcze bardziej. Identycznie sytuacja ma się z tworzeniem wykresów i formatowaniem warunkowym. Choć już np. edycja wykresów - w moim przekonaniu - zajmuje trochę więcej czasu.
ODF. Excel nieźle sobie radzi z otwieraniem. Perfekcji nie ma. Lekkie problemy wstępują z obramowaniem.
Na Worda tylko zerknąłem, więc jakiegoś porównania zrobić nie mogę. Próbowałem pootwierać trochę plików PDF w Wordzie (intensywnie podkreślana nowość) i jest cienko. Nawet proste tabele i nieskomplikowane formatowanie sprawia Wordowi problem. O wiele lepiej sobie radzi LO Draw (nie wspominając o hybrydowych PDF-ach LO).
Rzeczy, które irytują to mnóstwo dodanych opcji z gradientami, poświatą, wypełnieniem, renderowaniem 3D, cieniami, "efektownymi efektami" dla fontów, rysunków, tabel etc. Irytują w takim sensie, że będą stanowić problem dla alternatywnych pakietów (w skrócie: kompatybilnością). Jakieś "poświaty" to nie jest to czego oczekuję, tym bardziej, że efekty dosyć kiczowato wyglądają i już widzę setki dokumentów Kowalskiego z "cool" efektem ;), które w jego mniemaniu będą dodawać polotu i wyróżniać się :/
Wstążkę można chować, jest opcja dynamicznego działania, ale to dalej - mówiąc eufemistycznie - jest odrobinę za sztywne w konfiguracji. Tu LO jest o krok do przodu - po prostu mniej klikania. Choć coraz więcej poleceń w MSO jest wrzucane pod kontekstowe menu.
Działałem na Windowsie numer 7 i w porównaniu do Office'a w wersji 2010 ten najnowszy uruchamia się znacząco dłużej (szczególnie, gdy mowa o zimnym stracie).
Ogólne wrażenia?
Niezłe. MSO stawia na integrację, to widać. Pytanie tylko co dalej, bo też już dochodzi do ściany, po której przekroczeniu będzie ciężko coś wymyślić i usprawnić tak aby... nie pogorszyć produktywności, intuicyjności. Żeby było jasne - jestem raczej konserwatywnym użytkownikiem i interfejs Metro jest dla mnie pomyłką (podobnie jak "dotykowość" w telefonach), która nic nie usprawnia poza tym, że wymaga większej ilości sprzętu do obsługi i jest komplikacją dla programistów - choć dla nich to nie problem, bo oni są raczej dobrze opłacani.
No i problem podstawowy - cena. Ponad 400 zł dla Kowalskiego i 800 zł dla firm jest ceną zaporową. Szczególnie dla Kowalskiego, który co tu dużo mówić - chce po prostu korzystać z możliwości nowoczesnych pakietów biurowych. MSO 2007-2010 były bardziej przełomowe i obleczone w nowe funkcje, a kosztowały o wiele mniej. Jestem tylko ciekawy ceny następnego wydania MSO :) Choć w jednym i drugim profilu klienta - cena działa na korzyść LO/AOO tym bardziej, że...
Muszę przyznać, że w LO kompatybilność z formatami MSO cały czas jest poprawiana i nie są to marketingowe gadki. Na 12 plików xlsx, które przekonwertowałem wszystkie zostały bez większych zgrzytów prawidłowo wyświetlone w LO. Jest w tym względzie postęp - bez dwóch zdań. Szkoda tylko, że MSO jest tak niechętny otwartym formatom.
Jeśli dotarliście do końca moich wywodów, to konkluzja będzie optymistyczna: Alternatywne pakiety radzą sobie wcale nie gorzej i jeśli nie zabraknie kasy i chęci to wcale nie są na straconej pozycji. Podczas działania w MSO 2013 momentami miałem wrażenie, jak to się mówi w angielskim - some-bloated - choć MS konsekwentnie ulepsza swój produkt, to i tak różnice między pakietami biurowymi w kontekście konkretnych zadań i efektów cały czas są zbliżone - wbrew narzekactwu na LO/AOO i reszty alternatyw.
Jak to mówił mój nauczyciel wychowania fizycznego - w lekkiej atletyce lepiej być tuż za pierwszym zawodnikiem niż cały czas prowadzić. Coś jest na rzeczy ;)
Miłego czytania, a do wypróbowania MSO 2013 zachęcam, ot choćby po to, aby świeższym okiem spojrzeć na alternatywy :)